~*~
Katherine położyła małe dziecko w pustym pokoju Lucy do łóżeczka. Chciała to jeszcze wszystko przemyśleć, iż nie chciała źle zdecydować o losie czyjegoś malucha. Zamknęła drzwi i zmierzając w stronę sypialni zauważyła przez okno wpatrującą się czarną postać. Była ona rozmazana przez krople wody spływające po szybie. Zagżmiał piorun uderzający w stare drzewo. Kath zamarła z przerażenia. Spod długiego płaszcza widać było chude nogi, z kaptura wychodziły długie kruczo-czarne włosy, beznamiętny wyraz twarzy oraz zimny wzrok. Całe ciało kobiety przeszył dreszcz. Gdy otworzyła zamknięte na chwile powieki nikogo już tam nie było. Może to ta kobieta? Otworzywszy brązowe drzwi czuła się dziwnie, inaczej niż zazwyczaj. Jej samotne, monotonne i szare życie mogło się zmienić w ułamku chwili, mogła już nie być sama w tym dużym domu. Nie chciała się czuć odpowiedzialna i wybierać los dla tego dziecka, ale co się stanie to się nie odstanie. Położyła się powoli z bólem kręgosłupa na dużym, dwuosobowym, czerwonym łóżku, które było w kształcie koła. Zamknęła szczypiące oczy i zasnęła. Dom brunetki był karmelowo-beżowo-brązowy. Przestrzeń była otwarta, duże pałacowe schody na środku, spore okna, które ukazywały szary las otaczający dom dookoła. Posesja Carter'ów - bo tak na nazwisko miała ich rodzina - różniła się od innych z tej okolicy. Ich zadbane i kolorowe podwórko było jedyne usłane pięknymi kwiatami, dom bardziej wesoły niż inne. Lecz z roku na rok ogród stawał się coraz bardziej obumarły i obschły.
~*~
Dziś minął rok od podjęcia decyzji o małym podrzutku, rok od oddania dziewczynki do domu dziecka. Tak, Katherine nie zdołałaby jej pomóc. Ośrodek, który wybrała był według jej zdania dobrym miejscem z ludźmi, którzy dobrze zaopiekowaliby się dzieciną. Nie wybrała pierwszego lepszego, oj nie. W tym domu dziecka dorastała siedmioletnia brunetka o imieniu Weronika. Została ona porzucona przez matkę dnia 13 sierpnia 1963 roku, w dzień 7 urodzin młodej dziewczynki. Trzynastego okazał się pechowym dniem, tego dnia co roku Weronika siadała wieczorem ze świeczką na parapecie, patrząc czy jej mama wróci. Z roku na rok miała coraz mniej wiary przez co w wieku czternastu lat nosiła w sobie nienawiść, żal i pogardę, którą czuła całym sercem do matki. Lecz rok później dom dziecka odwiedziła młoda para, piękna kobieta wraz z masywnym mężczyzną. Jako jedyna Weronika nie stawiała się na odwiedzinach tylko siedziała na parapecie, na którym spędzała całe godziny, dnie, lata. Para przypadkiem wszedła do jej pokoju, na ścianach były kolorowe rysunki, ale nikt nie widział że z boku szafy wystaje kawałek papieru. Za dużą, niebieską szafą wisiały czarne, przerażające obrazki. Ilustrowały morderstwa, ból i zło. Pewnego razu dziewczynka strasznie się wściekła i zdjęła rysunki. Spadła na kolana patrząc zapłakanymi niebieskimi oczami na wyryte kreski na ścianie. 14600 kresek, 2920 dni, 8 lat. Kobieta przywitała się z Weroniką. Dwa dni później Weronika trafiła do domu po 2922 dniach ktoś w końcu ją pokochał. Tego dnia to już nie była Weronika, lecz Katherine.
~*~
Dziś minął rok od podjęcia decyzji o małym podrzutku, rok od oddania dziewczynki do domu dziecka. Tak, Katherine nie zdołałaby jej pomóc. Ośrodek, który wybrała był według jej zdania dobrym miejscem z ludźmi, którzy dobrze zaopiekowaliby się dzieciną. Nie wybrała pierwszego lepszego, oj nie. W tym domu dziecka dorastała siedmioletnia brunetka o imieniu Weronika. Została ona porzucona przez matkę dnia 13 sierpnia 1963 roku, w dzień 7 urodzin młodej dziewczynki. Trzynastego okazał się pechowym dniem, tego dnia co roku Weronika siadała wieczorem ze świeczką na parapecie, patrząc czy jej mama wróci. Z roku na rok miała coraz mniej wiary przez co w wieku czternastu lat nosiła w sobie nienawiść, żal i pogardę, którą czuła całym sercem do matki. Lecz rok później dom dziecka odwiedziła młoda para, piękna kobieta wraz z masywnym mężczyzną. Jako jedyna Weronika nie stawiała się na odwiedzinach tylko siedziała na parapecie, na którym spędzała całe godziny, dnie, lata. Para przypadkiem wszedła do jej pokoju, na ścianach były kolorowe rysunki, ale nikt nie widział że z boku szafy wystaje kawałek papieru. Za dużą, niebieską szafą wisiały czarne, przerażające obrazki. Ilustrowały morderstwa, ból i zło. Pewnego razu dziewczynka strasznie się wściekła i zdjęła rysunki. Spadła na kolana patrząc zapłakanymi niebieskimi oczami na wyryte kreski na ścianie. 14600 kresek, 2920 dni, 8 lat. Kobieta przywitała się z Weroniką. Dwa dni później Weronika trafiła do domu po 2922 dniach ktoś w końcu ją pokochał. Tego dnia to już nie była Weronika, lecz Katherine.
~*~
Bosz... krótki, krótki, za krótki! :( przepraszam. Tyle tych cyfr. Rozdział mi się nie podoba ale no cóż. Zostawiam opinie wam. Zaskoczeni? O to chodziło. Następne juz będą dłuższe :) Stuknęło nam 1000 wyświetleń <3
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam :)
Wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie, świetny rozdział :))
OdpowiedzUsuńBardzo dobre opowiadanie, świetni bohaterowie. Oby tak dalej! Wybacz, że krótko i zwięźle, ale baaaardzo nie chce mi się komentować.
OdpowiedzUsuńBtw. Jak nazywa się pierwsza piosenka na liście, bo słucham już jej od 20 minut?
xx
Niewierna
@YourLittleBoo1
Boże .! Jakie to cudowne . Niemoge się doczekać kolejnych i kolejnych rozdziałów . >.< Kocham tego bloga od samego początku . <3 Czeka niecierpliwie na następny rozdział . Życze weny .! <3
OdpowiedzUsuńCiekawe :3
OdpowiedzUsuńObserwuję :)
Piszesz oryginalnie i poprawnie, widzę, że dopiero zaczynasz: jeszcze się rozkręcisz.
Pozdrawiam i weny życzę
~ http://smiertelnamysl.blogspot.com/
Witaj, kiedyś zareklamowałaś się u mnie na www.two-hearts-two-worlds.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńBlog ciekawy, malownicze opisy i ciekawi bohaterowie ;) Szkoda, że takie krótkie, ale i tak fajne ;) ;* Pozdrawiam !
Rozdział bardzo fajny, podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
Życzę weny i pozdrawiam. :)
_______
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział.
nie-jestem-nia.blogspot.com
Jestem! Spóźniona. Ewidentnie ;_;
OdpowiedzUsuńO rany... myślałam, że będzie się nią opiekować, a tu... dzięki ;_; i oh kurczę! Kath też była w sierocińcu? Ale to może powinna się zaopiekować małym bobaskiem... przecież niechciałaby żeby dziecku przytrafiło się to co jej.
Strasznie mnie poruszyło to jej siedzenie na parapecie ze świeczką. Czytałam jak zaklęta... a muzyczka dodatkowo wprowadziła mnie w nastrój. Strasznie smutny rozdział :<
Tylko... "wszedła" weszła* :>
Ciekawa jestem czemu ta kobieta w czarnym płaszczu *bo to chyba ona, co nie?* oddała dziecko Katherinie... może to dziecko jest jakieś.. inne?
W sumie nie wiem, wprowadzasz mnie w mętlik :D
Świetny rozdział, tylko ten jeden błędzik ukuł mnie w oczy, więc pod względem językowym też super ^w^
Pozdrawiam! :3
~ no-rules-in-my-world.blogspot.com
Zapraszam na NN!
OdpowiedzUsuńmysticfallskrainamarzen.blogspot.com
Hej :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :D
mysticfallskrainamarzen.blogspot.com
http://pamietniki-em.blogspot.com/nowy blog :) + nn na http://cammmmmmeleon.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam :D
Zapraszam na nn !
OdpowiedzUsuńmysticfallskrainamarzen.blogspot.com
Pozdrawiam :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej :D przeczytałam całe! I na samym prologu łezka już poszła...pływać ;)
OdpowiedzUsuńjestem oczarowana, na prawdę :) informuj mnie, proszę o NN :) i zapraszam do siebie
świetny <3
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga: http://subsistence-lt-ff.blogspot.com/ :)
Może i krótki, ale dobry. I muszę ci powiedzieć, że masz piękny szablon!
OdpowiedzUsuńO kurczaki . Zaskoczyła mnie końcówka ;p Rozdział świetny, mimo iż krótki . Czyżby Katherine widziała zjawę ? I ten klimat ! Wielkie brawa dla Ciebie . Szkoda, że kobieta oddała dziecko do adopcji, byłam pewna, że będzie na siłach, by sama mogła je wychować . Jestem bardzo ciekawa co się wydarzy dalej . Proszę informuj mnie o NN :) Serdecznie zapraszam do nas !
OdpowiedzUsuńDo ugryzienia ! ;*
[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Podobało mi się :)
OdpowiedzUsuńKrótki, ale jednak urzekł mnie :)
Czekam na next! :*
mlwdragon.blogspot.com