~*~
Katherine wpatrywała się w list przez kolejne pół godziny, cały czas czytając jedno zdanie którego do końca nie rozumiała. Zszokowana, przerażona miała harmider w głowie. Masa pytań plątała się ze sobą. Kto podrzucił mi te pudło? Kto napisał ten list? Co znajduje się w środku? Dlaczego akurat ja? Wydawała się nieobecna, jakby cały świat przestał dla niej istnieć, jakby wcisnęła przycisk pauzy w swoim życiu. Odłożyła kartkę na drewniany stolik stojący tuż obok skórzanego fotela w otwartym salonie. Mozolnie i nie zręcznie wstała na nogi, trzęsąc się cała. Była zdezorientowana w tej całej sytuacji. Podeszła do dużego, pięknego kominka, rozpaliła ogień i nalała lampkę czerwonego wina. Wróciła się po kartonowe pudło, które postawiła przed drzwiami. Wzięła wino i usiadła na brązowy fotel z pudłem na kolanach. Nie przyszło jej zobaczyć co jest w środku za szybko, co chwila biorąc kolejnego łyka alkoholu zastanawiała się czy chce to zrobić. Na samą myśl o uzależnieniu przypomina jej się mąż - Erick - którego tak bardzo kochała. Chciał jej pomóc, dawał szansę, nadzieję i rok na zdecydowanie co jest dla niej ważniejsze on czy materialne dobro. Oczywiście że wybrałaby jego, lecz nałóg był potężniejszy od niej samej, może i teraz byłby przy niej gdyby tylko postanowiła pójść na terapię, ale nie. Próbował, lecz dwa lata wysiłku na nic się nie zdały, prosił, błagał, ale nic to nie dawało, aż w końcu odszedł. Wpatrywała się w żarzący się ogień układający się tak jakby były w nim małe istoty tańczące przy ognisku. Odłożyła kieliszek na bok. Spojrzała się na pudło. Na wierzchu znajował się różowy, miękki kocyk a w środku? Brunetka delikatnie złapała kocyk i wyjęła go, robiła to bardzo ostrożnie. Powoli ruszała ręką w celu znalezienia czegoś. Poczuła coś ciepło i gładkiego. Jej powieki otworzyły się z ciężkością. W jednej chwili odrętwiała, jej ciało przeszyły ciarki a oczy wpatrywały się w jeden punkt. Dziecko? Nie musiało jej się wydawać. Przetarła pięściami oczy oraz uszczypnęła się w rękę by upewnić się, iż nie śni. Jednak okazało się że nie. A ona tak bardzo chciała aby to był sen, dlaczego ktoś zostawił jej dziecko? Przez chwilę pomyślała, że ktoś sobie z niej żartuje, że zaraz wyskoczy ukryta kamera a ona dała się wkręcić. Lecz nic takiego nie miało miejsca. Co ona ma teraz z nim zrobić? Nigdy wcześniej nie czuła się tak zagubiona, nie wiedziała co robić. Może pójść na policję? Ale żadne nie chciałoby dorastać w domu dziecka. Tak bardzo bała się po raz kolejny przechodzić przez to samo, umierać każdego dnia z powodu tęsknoty za ukochaną osobą. Chciała uniknąć kolejnego zawiedzenia, kolejnego bólu. Więc co miała zrobić? Zostawić je na ulicy, oddać do domu dziecka? Czy bezprawnie wychowywać?
Młoda kobieta potrzebowała pomocy i zrozumienia, to ją przerastało. Usłyszała przyjeżdżający niedaleko pociąg. Gdy tak wpatrywała się w ogień, zapominała o rzeczywistości, żyła wydarzeniami z przeszłości nie starając ułożyć sobie przyszłości. Dawniej miała plany, których się trzymała. Miała marzenia z dzieciństwa, lecz też te przytłaczały ją na samą myśl, że niczego nie osiągnęła. Pamięta jeszcze jak jako szesnastoletnia dziewczyna uprawiała wiele sportów. Postanowiła.
~*~
Ten rozdział taki bardziej polegający na rozmyśleniach Katherine. Jak myślicie będzie się nią opiekować czy jednak odda ją do domu dziecka? Przepraszam że taki krótki i chce was poinformować iż nie będzie mnie przed dwa tygodnie ponieważ wyjeżdżam. Dziękuję za tyle miłych opinii pod ostatnim rozdziałem. Całuje.